Witajcie. Dziś królikowo
Zaczęłam swoją przygodę z królisiami.
Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia.
Wiedziałam, ze jak nie będę miała maszyny coby takie cudeńko stworzyć, to oszaleję.
No i jest maszyna, jest i króliś. Nawet dwa.
Ten pierwszy, wiosenny, to Bert.
Jedzie jutro do Belgii, do mojej przyjaciółki.
Drugi, biało-czarny,
to pierwowzór.
Pierworodny mój Arnold.
Kochani, nie krzyczcie, to moje pierwsze spotkanie z maszyną do szycia.
Zakochałam się, to wciąga i to bardzo.
Zaczęłam swoją przygodę z królisiami.
Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia.
Wiedziałam, ze jak nie będę miała maszyny coby takie cudeńko stworzyć, to oszaleję.
No i jest maszyna, jest i króliś. Nawet dwa.
Ten pierwszy, wiosenny, to Bert.
Jedzie jutro do Belgii, do mojej przyjaciółki.
Drugi, biało-czarny,
to pierwowzór.
Pierworodny mój Arnold.
Kochani, nie krzyczcie, to moje pierwsze spotkanie z maszyną do szycia.
Zakochałam się, to wciąga i to bardzo.
Dziękuję za cudowne komentarze pod notkami niżej.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
2 komentarze:
Gdy tak patrzę na te Twoje królisie aż mi trudno uwierzyć, że to Twoje "pierworodne"... Są śliczne, oby tak dalej!
Kochana, Bert skradł moje serce! Piękny jest, dostojny jednocześnie i delikatny. Taki wrażliwy mężczyzna:)
Ściskam Cię mocno i czekam na kolejne szaleństwa z maszyną do szycia!
Buziaczki***
ps. weryfikacja słowa pod tym komentarzem brzmi: "burdel"... Oryginalnie zaczynam komentarzowy tydzień:)
Prześlij komentarz